Ostatnie godziny Nowogródzkiej B.K. według wspomnień Płk. Dypl. Stanisława Koszutskiego
Ostatnie godziny Nowogródzkiej B.K. we wrześniu 1939 r.
Niedawno wydana książka rtm. Zygmunta Gdynia „Straty spośród kawalerzystów i pancernych z rąk sowieckich w II Wojnie Światowej" jest wstrząsającym i niezmiernie wartościowym dokumentem a zarazem pracą, przedstawiająca obok nazwisk oficerów tych broni, historię działań jednostek Polskiej Kawalerii, które przeszedłszy kampanię przeciwko Niemcom, zostały ogarnięte przez wkraczające na nasze ziemie oddziały sowieckie.Jako oficer Sztabu Grupy Operacyjnej Kawalerii gen. Andersa i Nowogródzkiej Brygady Kawalerii, byłem świadkiem naocznym i uczestnikiem opisanych zdarzeń w tych jednostkach. Po przeczytaniu książki rtm. Gdynia wywołały one osobiste wspomnienia tych dni, dotyczące w szczególności losów Brygady Nowogródzkiej – jedynej wielkiej jednostki kawalerii, która jako tako nieledwie pełnym składzie bojowym 3 pułków kawalerii/ 25,26,27, Pułku Ułanów, 9 Dyonu Art. Konnej i pancernym Szwadronie Pionierów i Łączności walczyła w jednym dniu z dwoma najeźdźcami naszego Kraju. Nie wspominam tu drugiej wielkiej jednostki Wileńskiej B.K., gdyż ta zetknęła się z bolszewikami niepełna i z minimalnymi stratami oddziałów, tak, że trudno ją nazwać Brygadą.
Związek Operacyjny, nazwany Grupą Operacyjną Kawalerii gen. Andersa właściwie przestał istnieć od 23 września, nie mając łączności, ani wpływu na działania jednostek kawalerii, które znalazły się na południowym brzegu Wieprza. Łączność z Brygadą Wileńską była tylko sporadyczna i rzadka. Nie od rzeczy będzie tu wspomnieć, dlaczego tylko jedna Brygada Nowogródzka znalazła się w obliczu bolszewików w pełnym składzie bojowym, zwarta i niepobita po ostatniej bitwie z Niemcami pod m. Braszki – Norońce.
Przyczyny są następujące:
Od 1 do 13 września Nowogródzka B.K. nie miała oprócz bombardowań poważniejszych starć z Niemcami. W dniu 13 września nie weszła do akcji pod Mińskiem Mazowiecki.Pierwszą poważniejszą akcją Brygady Nowogródzkiej było / razem z Wołyńską / działanie w rejonie Tomaszów Lub.- Komarów – Tyszowice / wzgl. Grobowiec/ Grobowiec przebicie się przez Wieprz pod Krasnoborem /23.IX/ a potem bitwa obronna pod m. Huta Różaniecka /25.IX/ i wreszcie pod wsiami Breszki – Morańce. W wszystkich wyżej wymienionych akcjach gen. Anders kierował się wytycznymi z dnia 13 września w m. Wiązowa od gen. Rommla: „iść na południe do rejonu Lwowa dla połączenia się z Armią gen. Boszkowskiego". Generał rozumiał te wytyczne i interpretował w ten sposób, aby zachować maksimum sił do akcji na południu. Kierowany tą wytyczną oraz własną zasadą unikania walki i zbędnego przelewu krwi bez konkretnej szansy powodzenia, prowadził swą Grupę Operacyjną poprzez teren zajęty prze nieprzyjaciela, klucząc często jak zając tam gdzie MUSIAŁ otworzyć sobie drogę wzgl. osłaniając mniejszymi siłami dla swobody działania całością.
Dnia 17 września otrzymaliśmy wiadomość o wkroczeniu do Polski bolszewików. Ta wiadomość utwierdziła generała w przekonaniu, że wojna jest już bezapelacyjnie przegrana i że wobec tego jedyną logiczną rzeczą pozostało przedostanie się, do którego z krajów neutralnych, znów unikając do maksimum zbędnej walki i strat.
I tak tylko dzięki tego rodzaju postępowaniu Nowogródzka B.K. znalazła się dnia 26 i 27 września w pełnym składzie/ jedynie bez 4 P.S.K., który podzielił los Brygady Wołyńskiej i innych jeszcze z nią razem jednostek pod Jacnią - Suchowolą.
Dowodzenie gen. Andersa w najcięższych chwilach charakteryzował szalony spokój i opanowanie oraz zdolność przewidywania rozwoju akcji. Było wielką satysfakcją pracować w sztabie takiego dowódcy, w atmosferze zaufania, spokoju i wielkiego koleżeństwa. Była to również zasługa pięknego typu oficera, jakim był szef Sztabu mjr. Adam Sułtan, doskonale pasujący do tego typu, jakim był właśnie gen. Anders. Oprócz cech dowódczych, jak wyżej, charakteryzowała generała wprost niesamowita odwaga osobista, która nie miała w sobie nic teatralnego pokazania się, ani bluffu i donkiszoterii Murata.
Anders często ku przerażeniu jego otoczenia a podziwu oddziałów, nie znał uczucia samozachowawczego. Zwyczajnie reagował na niebezpieczeństwo, tak jakby go w ogóle nie było, względnie go nie dotyczyło. Bitwa pod wsiami Broszki – Morańce była zaskoczeniem straży tylnej 28 Dyw. Piechoty niemieckiej i ostatnią z nimi walką zwycięską. W tym samym dniu /26 IX/ po południu oddziały Brygady Nowogródzkiej i Wileńskiej weszły w styczność z oddziałami bolszewickimi gen. Tiutelewa. Sytuacja była od początku dziwaczna. Nie wiadomo było, jakie istniały zamiary i stosunek ich do naszych oddziałów. Początkowo wyglądało jakby bolszewicy wahali się atakować wprost polskie kolumny, gdy rozbrajali mniejsze. Wkrótce jednak 26 września, po południu, zaczęły nadchodzić coraz tragiczniejsze meldunki. Wileńska Brygada meldowała o ranieniu i wzięciu do niewoli płka. Dypl. Drużko – Lubeckiego i zdradzieckiego zaatakowania szwadronu pionierów rtm. Lichtarowicza. Wzięty został do niewoli ranny płk. Grobelki. Resztki Brygady Wołyńskiej / 19 P. Ułanów/, Wileńskiej /4 P. Ułanów/ i Mazowieckiej / 1 P. Szwoleżerów rozpoczęły wycofywać się nie na wschód, a z powrotem na zachód.
Tymczasem Brygada Nowogródzka kontynuowała marsz na wschód, a po osiągnięciu miejscowości Leszczyna i Draski oraz wiadomościach zachowaniu się bolszewików, gen. Anders skierował Brygadę wprost na południe, licząc, że istnieje jeszcze wolna przestrzeń między odchodzącymi Niemcami i postępującymi za nimi bolszewikami. Było już jednak za późno. 25 Pułk Ułanów osłaniający przemarsz brygady, został zaatakowany pod m. Cliple: jeden szwadron tego pułku rozpoznawał na m. Koniuchy szukając tam przeprawy miedzy bolszewikami. Gros brygady przesunęło na kierunek Woli Sudkowskiej i Władypola. O świcie 27 września idący w straży przedniej 26 Pułk Ułanów przeszedł wieś Wola Sudkowska. Przed pułkiem szerokie łagodne zbocze, opadające ku niewielkiej rzeczce w odległości około 1,5 km, za nią szerokie zbocze podnoszące się ku południowi a na nich doskonale widoczne masy bolszewickiej kawalerii, schodząca w szyku luźnym w naszym kierunku. Na drogach kolumny samochodów ciężarowych oraz czołgów.
Oceniając na oko, widoczne było około 4 pułków kawalerii konnej i 40 czołgów. Przednie elementy bolszewickie dochodziły do rzeki u stóp wzniesienia. Mjr. Stanisław Hejmich, z-ca d-cy pułku, rozwinął 26 Pułk Ułanów w kolumnę szwadronów harcowników, nie przerywając marszu. Nad rzeką bolszewicy zaczęli się przed pułkiem spieszać, ustawiając karabiny maszynowe i małe 20 mm działka. Gros bolszewików zatrzymało się z tyłu za spieszającymi się. Rtm. Władysław Zgorzelisk, jadąc przy gen. Konstantym Lisowskim, który leżał chory na taczance łączności podjechał do mjr. Hejmicha wołając, aby ten szarżował do przodu. Wywiązała się miedzy nimi krótka, ostra wymiana słów, po czym mjr. Hejmich, zamiast szarżować zatrzymał pułk na miejscu. W tym momencie wyjechał od tyłu. Dypl. Stanisław Kuczyński ze sztabu gen. Andersa a obok niego ułan z biała chusteczką na lancy.
Galopem minęli 26 Pułk Ułanów i dojechali do spieszających się bolszewików. Po drodze rtm. Kuczyński wołał „rozkaz generała" nie otwierać ognia – zatrzymać ruch. Ten rozkaz przekazałem wraz z rtm. dypl. Tuskim mjr. Hejmichowi. Okazało się, że gen. Anders wysłał rtm. Kuczyńskiego, aby ten nawiązał kontakt z bolszewikami, dowiedział się o ich zamiarach i zdeklarował, że my nie chcemy z nimi walki, tylko chcemy ich minąć i maszerować na południe. Do Kuczyńskiego doskoczyło kilku krasnoarmiejców. Ściągnęli jego luzaka z konia, próbując go rozbroić. Kuczyńskiemu pozwolili odjechać nie dając jednak możliwości rozmowy z jakimś wyższym dowódcą. Po odejściu Kuczyńskiego kilka karabinów maszynowych otworzyło ogień na stojący na wzgórzu 26 Pułk Ułanów. Za chwilę pomiędzy szwadronami zaczęły wybuchać również małe 20 czy 30 mm granaty. Ogień km był niecelny, natomiast wybuchające granaty zraniły kilka koni. Mjr. Hejnich dał znak do zawrócenia. Szwadrony zrobiły" w tył zwrot" i stępem ruszyły z powrotem na wieś. Ogień bolszewicki k.m wzmógł się, stawał się coraz celniejszy a jednocześnie zaczęły padać nowe serie granatów. Mjr. Hejnich podał znak „kłusem".
Gdy dalsze serie granatów zaczęły razić szwadrony, przeszły one w szybki galop a potem w cwał. Pomieszały się związki szwadronów jak w panice, cwałująca masa koni wpadła do wsi, gdzie właśnie spieszył się 27 Pułk Ułanów a 9 D.A.K, zajmował stanowiska ogniowe. Jedno działko ppanc., /27 Pułk Ułanów a może 26 P. Uł./ stało na stanowisku na drodze u wlotu wsi. Obsługa spała. Naprzeciw od czoła na drodze, za galopującym w panice 26 Pułkiem Ułanów wysunęło się 6 bolszewickich czołgów. Z rtm. Tuskim obudziliśmy załogę, która zaczęła strzelać w dwa czołgi nieprzyjacielskie. Pozostałe 4 zawróciły. 27 Pułk Ułanów spieszył się i w największym porządku zajął stanowiska, właśnie, kiedy jakieś zgrupowanie konne bolszewickie i kilka czołgów rozpoczęło obchodzić skrzydło tego pułku od prawego.
Generał wraz z mjr. Sułtanem i por. Zbigniewem Kiedaczem znajdował się przy 27 Pułku Ułanów. Rozkazał rtm. Tuskiemu i mnie uporządkować 26 Pułk Ułanów na wizjerze lasu około 1 km za wsią. Udało nam się to zrobić i pułk szybko otrząsnął się z paniki i zaczął się spieszać na brzegu lasu. W tym samym czasie 27 Pułk Ułanów odrzucił boczne uderzenie bolszewickie, niszcząc 2 czy 3 czołgi we wsi. Następnie jakaś nowa grupa konna o sile około 2 szwadronów obeszła lewe skrzydło 27 Pułku Ułanów. Wobec zagrożenia odcięcia 27-go i idącego za nim 25 Pułk Ułanów / od reszty Brygady/ - generał rozkazał obu pułkom dołączyć do 26-go w lesie.
Oba te pułki/27 i 25 –ty/ odeszły do tyłu w największym porządku. Obok nich 9 D.A.K. dał przykład fantastycznego męstwa, odchodząc stępem pod bocznym ogniem bolszewickich czołgów. D.A.K. nie posiadał już ani jednego pocisku. Konie i jeźdźcy całej brygady były śmiertelnie zmęczone. Niektóre konie padły na ziemię pod siodłem. Bolszewicy jednak wolno i nieporządnie od frontu. Za to dwa konne zgrupowania zaczęły obchodzić ugrupowanie obronne brygady z dwóch stron. Wobec zagrożenia całkowitym otoczeniem brygady generał rozkazał oderwać się od n-pla 25 i 27 Pułkowi a 9 D.A.K. zniszczyć działa i wyznaczył tym oddziałom zbiórkę w lesie Rajtorowicze /7/ 26 Pułk Ułanów miał na obecnych stanowiskach osłaniać wycofywanie i odejść ostatni. Wraz z nim odchodził gen. Anders wraz ze sztabem.
Był to koniec momentu Nowogródzkiej Brygady Kawalerii. Łączność miedzy 25 a 27 Pułkiem Ułanów została całkowicie utracona. Grupa gen. Andersa z resztkami 26 Pułku Ułanów, w sile początkowo 200-250 jeźców, przedzierała się przez gąszcza leśne przed ścigającymi ja bolszewikami, napotykając nowe ich oddziały od przodu. Doszedłszy do wyznaczonego miejsca zbiórki brygady pod gajówką Zielony Gaj grupa ta stopniała do 60 -100 koni. Po drodze w lesie spotkaliśmy grupę z 1 Pułku szwoleżerów Płk-ka Jana Kamieńskiego, d-cę 2 DAK-u. W rejonie Gajówki Zielony Gaj, generał widząc całkowicie okrążenie brygady,nakazał rozwiązanie oddziałów i sformowanie ochotniczych grup dla przejścia na Węgry. Taki rozkaz został posłany dla 27 i 25 Pułku Ułanów oraz 9 D.A.K. – u. Te rozkazy nigdy nie zostały doręczone. Wysłani gońcy wracali meldując, że wszędzie napotkali bolszewików. Byliśmy w tym momencie wszystkim, co pozostało z Brygady i innych oddziałów, otoczeni pierścieniem oddziałów bolszewickich: Na drogach czołgi, na leśnych duktach i dróżkach – konna kawaleria.
Z grupy pozostałej przy generale zostało sformowanych 5 czy 6 mniejszych grup, przeważnie złożonych z oficerów i kilkunastu szeregowych, które zdecydowały się przedzierać na Węgry. Zabraliśmy najlepsze konie i kilka ręcznych k.m. każdy. Grupa generała składała się z następujących: gen Anders, gen K.Plisowski, rtm.rezerwy Ślizie, rtm dypl. G. Kuczyński, kpt. Łączności Trojanowski, rtm dypl. M. Turski, rtm. W. Zgorzelisk, kpt. dypl. S.Koszutski, por. Z. Kradacz, ppor. piech. Kwiatkowski, kpr. Petrykowski, ST ułan Tomczyk plus jeszcze dwóch szeregowych, których nazwisk nie pamiętam. Z wyżej wymienionych wszyscy dostali się do niewoli bolszewickiej w dniach 28,29 i 30 września. Trzech poległo przy przedzieraniu się: por Kwiatkowski oraz 2 szeregowych o nieznanych nazwiskach, pod Topolnicą. Gen Lisowski następnej nocy został ranny dwoma kulami pod wsią Zestówka i razem z rtm Kuczyńskim i ułanem Tomczykiem poszedł do niewoli.
Reszta grupy zaskoczona tuż przy granicy węgierskiej dostała się cała do niewoli. Z obozu w Szepietówce zbiegli: Zgorzelisk, Koszutski i Kiedacz. Losy poszczególnych pułków i grup, które zostały otoczone przez bolszewików w dniach 26 i 27 września opisuje szczegółowo w swej książce rotmistrz Godyn. Ja opisałem tutaj zdarzenia, których byłem osobistym świadkiem. To moje opowiadanie w pewnych szczegółach nie zgadza się z opisem rtm Gdynia jak np. epizod z rtm Kuczyńskim. Może zachodzi też różnica, co do pewnych nazw. Rtm. Godyn zapewne wie to jednak lepiej i ściślej.
Natomiast epizod spotkania z bolszewikami 26 Pułk Ułanów, misja rtm. Kuczyńskiego oraz to, co dalej się stało z oddziałem brygady, gdy pozostawały jeszcze w jej składzie do czasu oddzielenia się od niej są 100 % ściśle według mej wersji. Szczególnie losy grupy generała Andersa przy próbie przedarcia się na Węgry Opisałem w mej książce" Wspomnienia z różnych pobojowisk"